Część czytelników śledzących mojego bloga wie, że do Rumunii przyjechałam z zamiarem pobycia tu przez rok. Tak wyszło, że jesienią miną cztery.
W dzisiejszym wpisie przedstawię Wam kilka powodów, dla których warto pomyśleć o przeprowadzce do tego kraju i które sprawiają, że często zostaje się dłużej. Jeśli obudziliście się dziś z myślą, żeby może rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady albo dalej, to może fakt, że czytacie akurat ten post jest jakimś znakiem?
#1 Przyroda Rumunii
Rumunia jest pewnie jednym z ostatnich krajów w Europie, w których możemy spędzić czas z dala od cywilizacji, kontemplując piękno przyrody. Kraj co chwilę przecinają jakieś pasma górskie, gęsto porośnięte lasami. Lasy z kolei pełne są zwierzyny, od saren, dzików czy lisów zaczynając, a na rysiach, wilkach i niedźwiedziach kończąc. Przemierzajac Rumunię pieszo, możemy wędrować przez całe dnie i nie natknąć się na żadnych ludzi. Niezależnie od tego, czy lubimy morze, jeziora, rzeki, wodospady czy góry, znajdziemy wszystko to, czego potrzebujemy.
Przyjeżdżając do Rumunii, dajcie się zachwycić np. panoramie Gór Fagaras, podejrzyjcie ptaki w Delcie Dunaju, przewędrujcie parę dni przez transylwańskie wzgórza lub przenocujcie w namiocie „na dziko” gdzieś przy szlaku Via Transilvanica.
#2 Jedzenie w Rumunii
Rumuńska kuchnia może z jednej strony wydać się Wam znajoma, a z drugiej zawsze czymś Was zaskoczy. Podobnie jak Polacy, Rumuni mają swoje gołąbki – sarmale. Spotkamy tu również coltunasi, czyli odpowiednik pierogów lub kiszonki wszelkiego autoramentu i wiele rodzajów zup. Na rumuńskich stołach króluje jednak przede wszystkim mięso, sery i kasza kukurydziana, z której robi się mamałygę. Repertuar deserów nie jest aż tak bogaty, jak w Polsce. Być może dlatego najsłynniejsze rumuńskie ciasto – cozonac – piecze się i na Wielkanoc i na Boże Narodzenie?
Gastronomia rumuńska czerpie również z kuchni węgierskiej i tureckiej. Z tej pierwszej, na myśl od razu przychodzą langosze, kurtosze i gulasze, a z drugiej – np. słodkie galaretki Turkish delight („rahat”) czy np. przekąska burek – ciasto nadziewane mięsem i serem.
#3 Praca w Rumunii
Poszukujący pracy biurowej Polacy nawet tuż po studiach mogą liczyć na wynagrodzenie, które znacznie przewyższa średnie wynagrodzenie w Rumunii. Wszystko za sprawą języka polskiego, który tutaj należy do kategorii języków egzotycznych. Pomimo tego, że Polonia w Rumunii rośnie, ofert nadal nie brakuje. Pracy w korporacjach najczęściej towarzyszą benefity takie, jak prywatna opieka zdrowotna, vouchery na zakupy spożywcze w granicach 300-400 lei na miesiąc, vouchery na wakacje, itd. Więcej o pozapłacowych benefitach pracy w Rumunii pisałam TU.
#4 Gościnność
Rumuni w większości są spokojnymi i gościnnymi ludźmi. Chętnie przyjmują gości i dzielą się z nimi tym, co mają nawet, a może zwłaszcza wtedy, gdy mają niewiele. Nie zliczę, ile razy byliśmy zapraszani do czyjegoś domu bez żadnych obaw o wpuszczanie „obcego”, ile razy częstowano nas winem, obiadem czy jakimś ciastem, a na drogę wyprawiano z serem, mlekiem czy owocami z ogrodu.
#5 Polityka rodzinna Rumunii
Rumunia stale się wyludnia. Ludzie z mniejszych miejscowości, jeśli nie wyjeżdżają do większych miast, takich jak np. Kluż czy Bukareszt, kierują się na Zachód. Duże skupiska Rumunów spotkamy zwłaszcza w Niemczech, Włoszech i Hiszpanii. Często jednak w tutejszych mediach opisywane są inspirujące historie ludzi, którzy zarobiwszy jakieś pieniądze wrócili by otworzyć mniejszy bądź większy biznes „u siebie”.
Aby zapobiec demograficznej katastrofie, kraj prowadzi atrakcyjną politykę prorodzinną. Nie ma chyba w Europie innego kraju, który może pochwalić się płatnym urlopem macierzyńskim, który trwa… dwa lata! Rumunia ma też swoje 500+. Obecnie wynosi ono 631 lei miesięcznie do momentu ukończenia przez dziecko 2 lat (w pewnych sytuacjach 3), a następnie 256 lei miesięcznie, do ukończenia 18 lat.
Jeżeli mama decyduje się na wcześniejszy powrót do pracy, przysługuje jej za to dodatek do pensji, wypłacany do chwili ukończenia przez dziecko trzech lat. Miasta takie, jak Bukareszt, wypłacają obecnie jednorazowe „becikowe” w wysokości 2500 lei. Ponadto, w czasie ciąży kobieta może otrzymać vouchery o wartości 2000 lei, które może wydać na określone cele, związane głównie z opieką medyczną i badaniami. Świeżo upieczonemu ojcu przysługuje 5 dni wolnego, ale jeśli weźmie udział w kursie opieki nad noworodkiem, na podstawie certyfikatu ukończenia otrzyma kolejne dwa tygodnie.
I co Wy na to? Za co Wy lubicie Rumunię?