Cheile Rametului

Był piątek, ostatni dzień czerwca przed wakacjami szkolnymi. Od początku miesiąca prawie wcale nie padało i było bardzo ciepło. To znaczyło tyle, że były idealne warunki by wybrać się do miejsca skrytego w górach Trascaului, w lesie, około 50 km od Alba Iulii i godzinę drogi samochodem – Cheile Rametului.

blog o Rumunii

Dlaczego to ważne, że w ostatnim czasie nie padało i była piękna pogoda? Bo Cheile Rametului to miejsce, w którym szlak prowadzi w górę strumienia, od setek lat mozolnie rzeźbiącego skały. Wcześniejsze opady mogły powodować wysoki stan wody, uniemożliwiający lub bardzo utrudniający wycieczkę.

Na miejsce z Alba Iulii dociera się skręcając w miasteczku Teius w lewo, za drogowskazem do Manastirea Ramet. Potem jedzie się kolejne około 20 km w górę przez wsie Stremt i Geoagiu de Sus, docierając do Valea Manastirii. Tam droga asfaltowa się kończy i przechodzi w szutrową, szeroką na 1 -1.5 samochodu, prowadzącą przez las. Przyjeżdżający samochodem mogą go spróbować zostawić przy ostatnim domu lub jeśli warunki pozwalają (w moim nie pozwalały), pojechać jeszcze kawałek dalej do miejsca, które może kiedyś było polaną i które w Google zaznaczone jest jako parking.

Tam znajdują się tablice informacyjne (po rumuńsku) na temat rezerwatu Cheile Rametului oraz wsi Cheia, która czeka po drugiej stronie na tych, którzy przebędą całą trasę. Dowiemy się z nich na przykład, że szlak można pokonywać tylko latem, że istnieją instalacje takie jak łańcuchy, umożliwiające poruszanie się oraz, że w niektórych miejscach woda może mieć do 2 m głębokości.

Alternatywą, polecaną jednak tylko dla osób zaznajomionych z terenem lub wprawionych turystów jest szlak prowadzący górą, pozwalający podziwiać szlak „dolny” z wysokości 100 m. Wg tablicy nie ma na nim żadnych instalacji pomocniczych.

blog o Rumunii

Przejście szlaku w jedną stronę i dotarcie do wsi Cheia zajmuje ok. 2 godzin. Cheia to miejsce, do którego w pewnym sensie wraca po około 70 latach życie. W tym odizolowanym miejscu znajdują się stare chałupy kryte słomą, z bardzo charakterystycznymi, wysokimi i stromymi dachami; można też się tam zatrzymać by odpocząć i kontynuować wędrówkę lub zostać na noc – w chałupce, na campingu lub glampingu. Więcej na www.satulcheia.com

Ponieważ w ostatnim czasie to bardzo gorący temat, napiszę też o niedźwiedziach. Przed przyjazdem napisałam do osób ze wsi Cheia, jako tubylców, czy jest się czego obawiać. Odpowiedzieli, żeby się nie obawiać, jeśli tylko planuję iść w dzień i nie planuję nocować rozbiwszy gdzieś namiot.

Wędrówkę rozpoczyna się przechodząc leśną ścieżką do miejsca, skąd widać już strumień, szemrzący po kamieniach. Potem ścieżka prowadzi w dół do poziomu wody. Przy jej niskim poziomie da się iść suchą nogą jeszcze przez spory kawałek, ale na wypadek wyższego czekają już metalowe uchwyty, dzięki którym moment pomoczenia się można odwlec w czasie.

blog o Rumunii

Od samego początku towarzyszyło mi uczucie przygody; znalazłam się w miejscu „bez wyjścia” otoczona z dwóch stron przez bardzo wysokie ściany skalne. Raz się wspinałam przy pomocy łańcuchów lub wspomnianych uchwytów, raz przechodziłam z głazu na głaz, a wszystkiemu towarzyszył szum strumienia. Pierwszym emblematycznym widokiem jest „brama” w skale, stojącej pośrodku. Można przez nią przejść idąc przez wodę lub ominąć lewą stroną wychodząc kawałek pod górę i potem schodząc. Potem ściany sprawiają wrażenie, jakby prawie się do siebie przybliżały; jest między nimi może parę metrów odstępu. Ile tam musi się dziać w czasie intensywnych, wielodniowych opadów!

Potem szlak prowadzi z jednego brzegu strumienia na drugi i nie ma już jak zachować suchych skarpetek. Wędrówka uzależnia i chce się iść dalej i patrzeć, co będzie za kolejnym zakrętem. Jedna niespodzianka nie była przyjemna – spod zeszłorocznych liści wyglądało ciałko nieszczęsnej sarenki, która chyba musiała spaść z górującej nad tamtym miejscem skały…

Idąc dalej dociera się do miejsca określanego jako „cuptor”. Wydaje mi się że to jest to miejse, gdzie woda może być najgłębsza. Wspina się tam z pomocą łańcuchów górą, aby je ominąć. Potem kolejne zakręty, kolejne głazy, leśne kwiaty. Gdy sprawdziłam swoje położenie ostatni raz przed zawróceniem, wyglądało na to, że nie byłam daleko od Cheia (ale uwaga, bo zasięg się łapie jak się ma szczęście).

Niestety nie udało mi się do samej wsi dotrzeć. Do Cheile Rametului przyjechałam o godzinę później, niż planowałam, a o określonej godzinie musiałam być z powrotem w Alba Iulii co spowodowało, że nie miałam wystarczająco czasu by kontynuować. Z uwagi na charakter tego szlaku, raczej nie ma tam miejsc, w których można by przyspieszyć i gdzieś nadrobić.

W drodze powrotnej, gdy wydawało mi się, że nikogo nie spotkam (wcześniej szłam tylko po śladach ludzi, którzy szli przede mną z psem, ale nie spotkałam ich) – niespodzianka – pięcioosobowa rodzina z Hiszpanii. Przystanęliśmy, żeby trochę porozmawiać. Wybrali się na własną rękę aby objechać Transylwanię i zobaczyć ją zarówno od strony miejskiej jak i tej bardziej dzikiej.

Podsumowując: to był wspaniały dzień, w którym czułam, że żyję. Polecam każdemu, kto lubi szlaki takie, jak ten, ma dobrą kondycję i ochotę na przygodę. W żadnym razie nie polecam dla dzieci.

Wg drogowskazu przy wejściu/wyjściu ze szlaku, 30 minut pieszo stamtąd znajduje się cabana Ramet. Dodatkową atrakcją, którą warto zobaczyć mając zapas czasu, jest Manastirea Ramet. Ponieważ Cheile Rametului to miejsce dosyć odizolowane, ale znane, raczej nie ma problemu ze znalezieniem noclegu.

Alternatywą dla dojazdu z Alba Iulii samochodem jest autobus miejskiego przewoźnika STP – kierunek Valea Manastirii. Trzeba mieć tylko w pamięci, że od ostatniej stacji do początku szlaku będzie około 5 km.

Leave a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *