Za Secasel rozciąga się wysokie i szerokie wzgórze, które wygląda jak wielki wał i które widać z oddali. Nie zorientowałam się, że szlak na nie prowadzi tuż za wsią i skręciłam za drogą asfaltową w prawo w kierunku Rosia de Secas. Przeszedłszy bez spotkania żadnego słupka ani znaczka ze znajomym „T” w pomarańczowym kółku ponad kilometr uznałam, że znalazłam się poza szlakiem. Nie chciałam jednak się cofać, ponieważ z mapy wynikało, że szlak wiedzie równolegle grzbietem tego ogromnego wzgórza, poniżej którego idę, więc wystarczy teraz się na nie wspiąć i odszukać drogę na górze. Po śladach traktora wyszłam pod stromą górkę i w oddali wypatrzyłam nie tylko drogowskaz ale i grupę turystów z plecakami, zmierzających w stronę Berghin.
Zaraz potem zaczynał się mały lasek, a po nim wyszłam do miejscowości Deleni Obarsie. Po przeczytaniu opisu z przewodnika wyobrażałam sobie, że zastanę miejsce tajemnicze, dzikie, opuszczone, z gospodarstwami zarośniętymi chaszczami. Wynikało bowiem z niego, że nikt tam od dłuższego czasu nie mieszka na stałe i nieliczni ludzie pojawiają się tylko sezonowo. Na miejscu odniosłam wrażenie, że jest to jednak miejsce wracające do życia. Widziałam samochody, świeżo postawione ogrodzenia, spory camping, trwającą budowę i wiele działek z domkami letniskowymi.